Dziś mija już 5 lat od tragicznych wydarzeń w Bangladeszu. Razem z całym zespołem EMOI chcielibyśmy uczcić pamięć wszystkich osób, które zginęły, nie tylko tamtego dnia.
W katastrofie 24 kwietnia 2013 życie straciło ponad tysiąc osób - w większości młodych szwaczek - a ponad dwa tysiące odniosło obrażenia. W kompleksie fabrycznym Rana Plaza mieściło się kilka fabryk odzieżowych, w których odszywano kolekcje dla znanych europejskich i amerykańskich marek. Śledztwo wykazało, że przyczyną zawalenia się budynku były wibracje wielkich generatorów, których obecność - tak jak ciężkich maszyn tekstylnych - nie została uwzględniona w planie użyteczności kompleksu. Do budynku dobudowano również nielegalnie trzy piętra.
Tragedia ta - niestety nie pierwsza w historii azjatyckich fabryk odzieżowych - wywołała falę protestów wśród robotników i klientów popularnych sieciówek, a także zapoczątkowała międzynarodową dyskusję na temat warunków produkcji odzieży dla światowych marek. Pod jej wpływem niektóre globalne koncerny odzieżowe podjęły różnego rodzaju działania, mające na celu poprawę bezpieczeństwa i higieny pracy.
Globalny ruch Fashion Revolution zachęca, by w każdą rocznicę katastrofy w Rana Plaza, czyli 24 kwietnia przyłączyć się do kampanii Fashion Revolution Week i zadać firmom odzieżowym proste pytanie: Who made my clothes?
Kilka istotnych pytań o produkcję naszych ubrań zadała autorka bloga Kupuję polskie produkty - Justyna Ziembińska-Uzar.
JUSTYNA ZIEMBIŃSKA-UZAR, KUPUJĘ POLSKIE PRODUKTY: Pani Tereso, od 1991 roku prowadzi Pani w rodzinnym Ciechanowie firmę odzieżową KAREN, która obecna jest na rynku jako marka EMOI. Od początku istnienia firmy szyje Pani w Polsce, we własnej szwalni. Dlaczego?
TERESA SUWIŃSKA, EMOI: Nasza firma zawsze produkowała w Polsce, tutaj posiadamy własny dział projektowy, sami odszywamy sample, czyli wzory, testujemy je, udoskonalamy i szyjemy w naszym zakładzie produkcyjnym. W ten sposób mamy możliwość pełnego i wnikliwego dopilnowania pracy z tkaniną podczas jej rozkroju i obróbki technologicznej. Kontrola nad jakością w poszczególnych etapach produkcji jest dla nas kluczową sprawą – posiadając własny zespół i zakład produkcyjny, jesteśmy pewni produktu, który tworzymy.
Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Czy w ciągu tych ponad dwudziestu sześciu lat istnienia KAREN i dynamicznych zmian na rynku nie żałowała Pani swojej decyzji o prowadzeniu firmy odzieżowej w Polsce? Czy gdyby przyszło taką decyzję podejmować drugi raz, również nie zdecydowałaby się Pani na produkcję za granicą?
- W obecnej sytuacji bardzo popularny jest outsourcing produkcji. Niektóre firmy posiadają dział projektowy, a szycie kolekcji odbywa się poza firmą – często za granicą, ze względu na niskie koszty. Wiemy, że w takim modelu realizacji kolekcji często traci się na jakości wykonania, która dla nas jest kluczowa. Równie istotnym aspektem jest fakt, że nasza firma to miejsca pracy, zgrany zespół i świadomość, że wspieramy polską gospodarkę. Wiedząc, jakie są warunki pracy w Bangladeszu czy innych podobnych miejscach, nie mogłabym spać spokojnie z myślą, że nasze produkty szyją np. dzieci. Zapewne można w ten sposób więcej zarobić, ale czyim kosztem?
Skąd pozyskuje Pani materiały i dodatki – jak guziki czy zamki – do produkcji odzieży? Na co zwraca Pani uwagę w relacjach handlowych? Jak kontroluje Pani jakość produkcji u swoich podwykonawców?
- Materiały kupujemy u polskich dostawców, którzy część materiałów sami produkują, część sprowadzają z innych krajów, np. z Włoch, Holandii czy Turcji. Staramy się wybierać partnerów handlowych, którzy prowadzą uczciwie swoje biznesy. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić osobiście w stu procentach jakości produkcji u zagranicznych podwykonawców, ale swoją współpracę opieramy na wieloletnim zaufaniu i doświadczeniu. Dodatki to półprodukty, które zamawiamy u polskich, niemieckich i włoskich producentów. Ich wybór związany jest z indywidualnym dopasowaniem koloru i wielkości. W ich realizacji bardzo ważne są możliwość zakupu dowolnych ilości i personalizacja na nasze potrzeby.
Światowe marki narzucają tempo i dyktują warunki – kilka tygodni po wprowadzeniu nowej kolekcji robią wyprzedaż... Jak EMOI radzi sobie na takim rynku?
- Rzeczywiście w takim otoczeniu rynkowym czasem jest nam ciężko. Właśnie te wyprzedaże i obniżanie cen do -50% czy -70% sprawia, że wielu konsumentów wybiera tanie ubrania i dziwi się, dlaczego polskie ceny są takie wysokie... W EMOI projektujemy ubrania, które są ponadczasowe i bardzo wysokiej jakości. Nasze klientki cenią fakt, że nasze modele można nosić nawet kilka sezonów. Poza tym patrząc na trendy, jeśli wnikliwie je obserwujemy, to co roku mamy niemal to samo z lekkimi modyfikacjami – przykładowo co roku wiosną rządzą kwiaty i pastele. Oczywiście, jeśli pojawiają się pewne modne kolory, to mają one swój akcent w naszej kolekcji, ale na pewno nie przygotujemy całej kolekcji fioletowej czy żółtej, bo akurat instytut Pantone ogłosił je kolorami roku.
Z jakimi problemami związanymi z produkcją w Polsce aktualnie się mierzycie – których być może nie mają światowe koncerny odzieżowe, produkujące w Azji?
- Posiadając własną produkcję, musimy zapewnić ciągłość pracy, nie produkujemy na magazyn rok wcześniej. Zapewne łatwiej jest komunikować nowe kolekcje, gdy już dawno są wyprodukowane i czekają na sprzedaż. Również sezonowość jest dla nas mocno odczuwalna – w okresach, w których mało ludzi kupuje, bo jest właśnie szał wyprzedaży w sieciówkach, my musimy produkować. Cenimy sobie klientki, które do nas wracają i rozumieją dlaczego nie robimy wyprzedaży -70%.